Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Droga do Okrągłego Stołu

Okrągły Stół wystawiony w Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego. Fot. Krzysztof Sitkowski / KPRP

Przekonanie członków „Solidarności” do tego, że z autorami stanu wojennego trzeba usiąść do stołu i szukać kompromisu, nie było wcale łatwe. Uprzedzenia istniały również po stronie obozu władzy.

Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 4/2000.

Wielki kompromis, który zapoczątkował przełomowe wydarzenia 1989 roku w Polsce, był wynikiem kryzysu dotychczasowego systemu politycznego i ekonomicznego[1]. Próba „normalizacji” podjęta po 13 grudnia 1981 roku powiodła się częściowo. Władze dążyły do zniszczenia „Solidarności” i zdruzgotania jej mitu, aby nigdy już nie mogła powrócić do legalnego życia. Działalność w nielegalnych strukturach podlegała represjom. Oblicza się, że w latach 1982-86 przez więzienia przeszło co najmniej 4,5 tysiąca osób.[2] Wielokrotnie więcej wyrzucono z pracy. Na emigrację – częściowo z przyczyn politycznych, częściowo ekonomicznych – udało się co najmniej pół miliona obywateli. W miejsce dotychczasowych związków zawodowych tworzono nowe, lojalne wobec władz. Zepchnięta do podziemia „Solidarność” nie była w stanie zmusić władz do zmiany prowadzonej polityki, ale zdołała wytworzyć szeroki „front odmowy” udziału w kontrolowanych przez władze instytucjach, organizacjach i środkach przekazu. Powołała także różne formy życia społecznego alternatywne wobec istniejących oficjalnie, z których najważniejszą był szeroki nurt niecenzurowanych wydawnictw. Lata osiemdziesiąte zdominował głęboki konflikt polityczny, związany z wprowadzeniem stanu wojennego i delegalizacją „Solidarności” oraz odmową uznania prawomocności tych faktów przez dużą część społeczeństwa.

Pod względem gospodarczym lata osiemdziesiąte były okresem bezowocnych zmagań z kryzysem ekonomicznym, trawiącym kraj od połowy lat siedemdziesiątych. Mimo zauważalnego także w innych krajach bloku radzieckiego zahamowania rozwoju gospodarczego, w Polsce zjawisko to było szczególnie głębokie. W 1985 roku dochód narodowy Polski był niższy niż w Czechosłowacji, na Węgrzech i w Bułgarii. Rosło zadłużenie w krajach zachodnich, które w ciągu lat osiemdziesiątych wzrosło z 24 do 48 miliardów dolarów[3]. Jak w 1987 roku oceniali eksperci związani z KC PZPR na podstawie analiz obejmujących dłuższe cykle rozwojowe, wzrost dochodu narodowego miał tendencję malejącą, inflacja rosnącą, inwestycje nie równoważyły dekapitalizacji majątku, narastały ujemne zjawiska w bilansie handlowym. Tymczasem zbliżały się lata, gdy Polska miała zacząć spłacać ogromne raty kredytu zaciągniętego w krajach zachodnich[4]. Reforma ekonomiczna, podjęta w 1981 roku, została ostatecznie zatrzymana w roku 1985 pod naciskiem konserwatywnego aparatu partyjnego i administracji gospodarczej[5]. Rozpoczęta w 1987 roku próba realizacji tzw. II etapu reformy gospodarczej nie przyniosła spodziewanych skutków, a podwyżka cen, która miała ustabilizować rynek, wywołała falę rewindykacji ekonomicznych i pociągnęła za sobą szybki wzrost inflacji (w 1988 roku – 80 proc.).

Ograniczona liberalizacja i chroniczny kryzys

Początek pieriestrojki w ZSRR przyniósł zmianę klimatu w stosunkach między Związkiem Sowieckim a innymi krajami bloku. Po raz pierwszy Moskwa przestawała być strażnikiem ortodoksji, lecz przeciwnie – zachęcała do liberalizujących reform. Zmiany w Moskwie otwierały możliwość podjęcia reform systemu politycznego i ekonomicznego, choć o nich nie przesądzały, jak na to wskazywał przykład Czechosłowacji lub NRD. Polska znajdowała się jednak w sytuacji odmiennej, jako drugi pod względem wielkości kraj Układu Warszawskiego, przeżywający głęboki kryzys ekonomiczny i zadłużony w państwach Zachodu. Pieriestrojka przyniosła odprężenie w stosunkach między Wschodem i Zachodem, z którego Polska w znacznej mierze była jednak wyłączona. PRL, traktowanej jako kraj represji politycznych, groziło pozostanie na uboczu rozwijającego się odprężenia, co kierownictwo PZPR zauważało już latem 1986 roku[6]. Podjęta wtedy próba liberalizacji, którą otwierała amnestia dla więźniów politycznych, miała służyć m. in. poprawie wizerunku państwa na Zachodzie.

W kierownictwie PZPR przez kilka lat, aż do stycznia 1989 roku, łatwo zauważyć tendencje zarówno do popychania, jak i do hamowania liberalizujących system zmian. Początkowo władzom zależało głównie na pozyskaniu przychylności Kościoła i dokonaniu wyłomu w szeregach opozycji, m. in. przez przyciągnięcie niektórych osobistości do utworzonej w grudniu 1986 roku Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa. Istotą liberalizacji było poszerzenie ram wolności słowa, złagodzenie cenzury, wspomniana już rezygnacja z nękania działaczy opozycji karami więzienia na rzecz głównie instrumentów ekonomicznych (grzywny, konfiskaty „narzędzi przestępstwa”), stworzenie – w sumie nielicznych – płaszczyzn legalnej działalności dla niektórych odłamów inteligenckiej opozycji, zwłaszcza związanych z Kościołem, złagodzenie polityki paszportowej, a także ustanowienie urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich[7].

Zmniejszenie represyjności pozwoliło na wyjście w sferę półjawności wielu instytucjom opozycji (w tym Krajowej Komisji Wykonawczej „Solidarności”) i swobodniejszy kolportaż pism niecenzurowanych. Pojawiła się możliwość szerszego korzystania przez część opozycyjnych publicystów z łam prasy sprzedawanej oficjalnie (zwłaszcza katolickiej). Rok 1987 przyniósł więc wzrost aktywności różnych środowisk związanych z „Solidarnością” lub wywodzących się z niej. Ujawniał jednak również ograniczony zasięg tego ruchu, zwłaszcza w porównaniu z dynamiką, jaką posiadał w 1981 roku czy nawet w pierwszym okresie stanu wojennego.

Ekipa generała Jaruzelskiego większą niż jej poprzednicy wagę przywiązywała do wyników badania nastrojów społecznych. Od połowy dekady sondaże wskazywały na narastające niezadowolenie[8]. Według badań CBOS sytuację gospodarczą jako złą oceniało w 1984 r. 38 proc., w 1987 69 proc., za dobrą uznawało ją w 1984 11 proc., w 1987 tylko 6 proc. W ciągu roku 1987 wskaźnik optymizmu („będzie lepiej”) spadł w sposób radykalnie niekorzystny dla władz – z 31 proc. do 20 proc. w listopadzie. Przekonanie, że będzie gorzej, wyrażało w styczniu 26 proc., w listopadzie 41 proc. badanych. Zdaniem autorów wykonanej w KC PZPR ekspertyzy, dotychczasowe doświadczenia dowodzą, że oscylowanie wskaźnika optymizmu wokół 20 proc. sygnalizuje niebezpieczeństwo wybuchu konfliktu społecznego – tak było w latach 1976 i 1980. Rok 1987 takiego wybuchu nie przyniósł, gdyż „doświadczenia lat 1980-81 są wciąż jeszcze żywe w pamięci społecznej. Uzmysławiają wysoki koszt społeczny takiego konfliktu”.

W kierownictwie PZPR przez kilka lat, aż do stycznia 1989 roku, łatwo zauważyć tendencje zarówno do popychania, jak i do hamowania liberalizujących system zmian

Nie znaczy to, by można było w nieskończoność obniżać wskaźnik społecznego optymizmu (w styczniu 1988 roku wyniósł on jedynie 18 proc.). Wprowadzenie na początku roku 1988 tzw. drugiego etapu reformy gospodarczej, co w sposób dla każdego odczuwalny wyraziło się podwyżką cen rzędu 50 proc., było kolejnym powodem pogorszenia się nastrojów. Oburzeniem reagowało 40 proc., rezygnacją 44 proc. badanych, zrozumienie wykazywało jedynie 8 proc. Dominowała niewiara w skuteczność zaaplikowanej kuracji i przekonanie o trwałym pogarszaniu się warunków życia. Autorzy ekspertyzy podkreślali, że niebezpieczeństwo wybuchu społecznego jest realne[9]. Opracowanie to również dostarczali przekonujących argumentów przeciwko pokusie dokonania zmian gospodarczych pod osłoną represyjnego reżimu politycznego.

O pogarszaniu się nastrojów społecznych, prócz tajnych wyników badań, świadczyły widoczne dla każdego porażki władz w ważnych prestiżowo głosowaniach. W listopadzie 1987 roku władze nie uzyskały wymaganej większości w rozpisanym przez siebie referendum, które miało dać społeczne przyzwolenie na prowadzoną politykę[10]. W czerwcu 1988 roku około połowy obywateli zbojkotowało wybory do rad narodowych[11].

Polska Zjednoczona Partia Robotnicza liczyła pod koniec lat osiemdziesiątych około 2,1 miliona członków (w latach 1980-84 odeszło około miliona). W 1986 roku ludzi młodych, do 29 lat, było w PZPR jedynie 7 proc., w roku 1988 średni wiek członka partii wynosił 46 lat[12]. Robotnicy stanowili mniej niż 40 proc. członków. Ponad 20 tysięcy osób pracowało w aparacie partii, a około 300 tysięcy zajmowało różne stanowiska „nomenklaturowe” z rekomendacji odpowiednich komitetów[13]. Badania socjologiczne dowodziły, że zaciera się różnica w poglądach i postawach szeregowych członków PZPR i bezpartyjnej większości. Jednocześnie kierowniczy aparat PZPR cechuje konserwatyzm i niechęć do podejmowania reform systemu.

Przywództwo Wojciecha Jaruzelskiego w kierownictwie PZPR było niekwestionowane, a jego pozycja stabilna. Obok funkcji I sekretarza KC PZPR, sprawował w latach 1981-85 urząd premiera, a następnie Przewodniczącego Rady Państwa. Po odejściu z Biura Politycznego w 1985 roku Stefana Olszowskiego nie istniał we władzach partii nikt, kto mógłby się skutecznie przeciwstawiać Jaruzelskiemu. Całkowita lojalność szefa MSW Czesława Kiszczaka i szefa MON Floriana Siwickiego dodatkowo stabilizowała przywództwo I sekretarza. W Biurze Politycznym niewiele było indywidualności posiadających samodzielną pozycję polityczną. Wedle zgodnych relacji członków najwyższych władz PZPR, gen. Jaruzelski chętnie korzystał z pisanych z różnych, często przeciwstawnych pozycji, ocen i naświetleń istniejących problemów, po czym na tej podstawie sam podejmował najważniejsze decyzje.

W różnych okresach na decyzje te ogromny wpływ wywierali nie zasiadający w Biurze Politycznym Mieczysław F. Rakowski (wicepremier 1981-85, sekretarz KC 1987-88), Jerzy Urban (rzecznik prasowy rządu), Stanisław Ciosek (sekretarz KC od 1986). Mimo zaangażowania w walkę z „Solidarnością”, w drugiej połowie lat osiemdziesiątych nakłaniali oni Jaruzelskiego i kierownictwo partii do podjęcia głębokich reform politycznych i ekonomicznych, uważając, że tylko poprzez „ucieczkę do przodu” możliwe jest odbudowanie autorytetu partii, niedopuszczenie do wybuchu kolejnego protestu społecznego i osiągnięcie trwałej stabilizacji politycznej. Postulowane reformy, obejmujące m. in. trwałą normalizację stosunków z Kościołem oraz oddzielenie dyspozycji gospodarczej od władzy politycznej, miały oczywiście mieścić się w ramach utrzymania przez PZPR kierowniczej roli w państwie. Sposób sprawowania władzy powinien być jednak zmieniony, a nie identyfikująca się z PZPR większość społeczeństwa otrzymać możliwości wywierania jakiegoś wpływu na władze. Projekty te wskazywały na potrzebę reformy systemu, ale bez przywrócenia „Solidarności” do legalnego istnienia. Taki charakter miał memoriał Rakowskiego z 1987 roku oraz kilka opracowań Cioska, Urbana i gen. Władysława Pożogi napisanych dla gen. Jaruzelskiego[14].

Istotny wpływ na politykę PZPR, zwłaszcza w drugiej połowie dekady, wywierało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, liczące kilka milionów członków. Dla władz OPZZ był partnerem niezwykle pożądanym, gdyż jego rozwój automatycznie zmniejszał wpływy „Solidarności” w środowisku robotniczym. Toteż OPZZ korzystał z pewnej niezależności, której nie uszczuplano, by wzmacniać jego siłę przyciągania także robotników krytycznych wobec warunków panujących w zakładach pracy. Liberalizacja polityczna była jednak dla OPZZ niebezpieczna, gdyż w zakładach zaczął się ujawniać konkurent – ogniwa „Solidarności”. Odczuwając zagrożenie ze strony nielegalnego, ale jednak istniejącego Związku, OPZZ podjął próbę przelicytowania „Solidarności” jako obrońca ekonomicznych interesów pracowników. Toteż OPZZ kwestionował politykę gospodarczą rządu i wyrażał sprzeciw wobec przerzucania kosztów reform na „ludzi pracy”[15].

Sytuację w Polsce w pierwszych miesiącach roku 1988 można określić jako patową. Znaczna część władz państwowych była przekonana o konieczności głębokiej reformy gospodarczej, ale siła przeciwników zmian była na tyle znaczna, że wykluczała prawdziwie radykalne działania. Projekty reform gospodarczych, jak też ograniczona przecież liberalizacja, były kontestowane przez znaczą część (być może przez większość?) aparatu politycznego i administracyjnego. Nie ufające władzy społeczeństwo odmawiało wyrzeczeń, a robotnicy wielkich zakładów, mogący wywierać bezpośrednią presję, sprzeciwiali się próbom uszczuplenia ich zarobków. Do tych nastrojów dostosowywało się OPZZ. Kierownictwo PZPR, wspierając „swoją” centralę w jej walce z „Solidarnością” oraz obawiając się wybuchu społecznych protestów, nie mogło się skutecznie przeciwstawić zgłaszanym żądaniom płacowym. Ograniczona liberalizacja lat 1986-88 miała przynieść wytworzenie proreformatorskiego nurtu w legalnym życiu politycznym i społecznym, który mógłby do pewnego stopnia równoważyć wpływy konserwatystów. Jednocześnie jednak kierownictwo PZPR obawiało się rozbudzenia aktywności społeczeństwa.

Sytuację wielostronnego pata częściowo przełamała fala majowych strajków. Były one bezpośrednim skutkiem wprowadzonej w lutym podwyżki cen. Żądania wzrostu płac i krótkotrwałe strajki w wielu zakładach pracy oznaczały narastanie rewindykacyjnego ruchu robotniczego. Na przełomie kwietnia i maja zastrajkowały Huta im. Lenina w Krakowie oraz Stocznia Gdańska. Na czele strajków stanęli działacze „Solidarności”. Mimo zgody władz (wyrażonej przez Józefa Czyrka i Stanisława Cioska) na akcję mediacyjną Kościoła, a także na rozmowy z Wałęsą pod warunkiem zakończenia strajku w Stoczni[16], 5 maja ZOMO brutalnie stłumiło strajk w Nowej Hucie. Strajk gdański władza postanowiła „przeczekać”. Wobec braku szans na sukces i obawy załamania nastrojów, 10 maja strajkujący opuścili Stocznię[17]. Reakcja na strajki wiosenne wskazywała na istnienie w kierownictwie PZPR podziałów, o których jednak nic konkretnego dotychczas nie wiemy.

Strajki wiosenne musiały być ocenione jako zapowiedź następnej fali naporu społecznego. KKW „Solidarności” przypomniała swoje główne żądania: zalegalizowanie „Solidarności”, wolność zakładania i działalności związków zawodowych, stowarzyszeń społecznych i fundacji, przekształcenie rad narodowych w rzeczywisty samorząd lokalny, oddzielenie systemu politycznego od ekonomicznego oraz równouprawnienie sektorów gospodarki[18].

W połowie maja sekretarz KC PZPR Józef Czyrek, odpowiadając na zgłoszoną w lutym tego roku przez doradcę KKW „Solidarności” Bronisława Geremka propozycję zawarcia „paktu antykryzysowego”, potwierdził gotowość partii do takiego porozumienia, ale zaproponował, by miało ono charakter „koalicji proreformatorskiej”[19]. Stanisław Ciosek przedstawił przedstawicielom hierarchii kościelnej wizję szerokich zmian: powołania Senatu i opracowania nowej ordynacji wyborczej, by w Sejmie koalicja rządząca miała 60-65 proc. głosów, a opozycja podobny procent miejsc w Senacie. Wspomniał też o perspektywie przebudowania gospodarki na czterosektorową – obok sektora państwowego, spółdzielczego i prywatnego winien istnieć sektor komunalny. Te zmiany – zapowiadał sekretarz KC – zostaną zapisane w nowej konstytucji, która określi też stosunek partii do państwa i administracji.[20]

Do zapowiadanego przez Cioska przełomu na VII Plenum KC 13-14 czerwca nie doszło, choć Wojciech Jaruzelski dokonał próby zaprojektowania zmian w dotychczasowym systemie rządzenia. Podstawowy trzon koalicji tworzą PZPR, ZSL i SD. „Druga – szersza płaszczyzna koalicyjności, to współdziałanie trzech partii ze stowarzyszeniami katolików i chrześcijan świeckich oraz wszystkimi organizacjami, siłami i osobami, które współtworzą Patriotyczny Ruch Ocalenia Narodowego”. Trzecia płaszczyzna współdziałania obejmie środowiska znajdujące się poza PRON, „które gotowe są uczestniczyć w dziele reform i porozumienia”. Odnosząc się do tej ostatniej kwestii Jaruzelski powiedział, że trwają prace nad nową ustawą o stowarzyszeniach i zwrócił się do „zainteresowanych stowarzyszeniową formą pluralizmu” o podjęcie rzeczowej dyskusji nad projektem. „Uważamy za celowe spotkanie «okrągłego stołu» reprezentantów szerokiej gamy istniejących i inicjowanych stowarzyszeń”. I sekretarz ujawnił, że „dyskutowana jest idea powołania II Izby Sejmu, co jest istotnym elementem prac nad nową konstytucją PRL.

Sytuację w Polsce w pierwszych miesiącach roku 1988 można określić jako patową. Znaczna część władz była przekonana o konieczności głębokiej reformy gospodarczej, ale siła przeciwników zmian była na tyle znaczna, że wykluczała radykalne działania

Jaruzelski dłuższy fragment swego przemówienia poświęcił opozycji. Wyróżnił w niej tych, którzy chcą destabilizować państwo, tych którzy są „klientami obcych dworów” oraz innych, którzy uważając się za opozycjonistów zajmują „obywatelskie, patriotyczne stanowisko”. Ci ostatni mogliby być „wiarygodnym partnerem dialogu”. Kontekst wskazywał, że takich partnerów Jaruzelski dostrzega przede wszystkim w środowiskach katolickich. Działaczom związkowym oferował przyłączenie się do OPZZ, uznając za słuszną zasadę, by w zakładzie pracy działał jeden związek, aby nie dochodziło w nim do walki politycznej i licytacji postulatów. Na podobnej zasadzie – możliwości przyłączenia się do istniejących struktur – widział I sekretarz rozwiązanie problemu członków zdelegalizowanych stowarzyszeń twórczych. Na przyszłość Jaruzelski zapowiadał rozszerzenie liczby osób uważających się za „niezależne” w składzie Sejmu, Rady Konsulatacyjnej, wojewódzkich konwentach obywatelskich, Radzie Społeczno-Gospodarczej przy Sejmie[21].

Dla zorganizowanych środowisk opozycyjnych były to propozycje mało atrakcyjne. Wykluczono legalizację „Solidarności” w jakiejkolwiek formie, dzielono opozycjonistów według arbitralnych, ustalanych przez władze kryteriów i tylko z jedną grupą wyrażano chęć dialogu. Byliby oni ponadto pozbawieni oparcia w organizacyjnych strukturach, chyba że w przyszłości mogliby tworzyć jakieś stowarzyszenia[22]. Upokarzające i nie do przyjęcia były oferty wstępowania ludzi „Solidarności” do OPZZ lub stworzonych w stanie wojennym rozłamowych stowarzyszeń twórczych. Propozycje te czyniły wrażenie próby rozbicia opozycji przez przeciągnięcie na stronę władzy pewnych jednostek i środowisk. Wizje bardziej generalnych zmian systemowych były skromne, a ponadto nie zostały powtórzone ani w przemówieniu podsumowującym obrady Plenum, ani w jego uchwale[23].

Do lata 1988 roku władze PRL nie zgłosiły więc konkretnych propozycji głębszych zmian ustrojowych. Nie podejmowano też rozmów z oficjalnymi przedstawicielami „Solidarności”, poprzestając na kontaktach z pozostającymi poza strukturami władzy i PRON środowiskami katolickimi. Pierwszy merytoryczny kontakt tego rodzaju nawiązał sekretarz KC Józef Czyrek, przybywając 11 lipca 1987 roku na kilkugodzinną dyskusję z przedstawicielami Klubów Inteligencji Katolickiej, wśród których byli doradcy Związku – Andrzej Stelmachowski i Andrzej Wielowieyski[24]. Od stycznia 1988 obaj działacze KIK i doradcy „Solidarności” utrzymywali kontakt z Czyrkiem i Cioskiem, ale na propozycje rozmów politycznych z władzami odpowiadali, że nie mogą się one odbywać bez udziału „Solidarności”. W czasie strajków w Krakowie i Gdańsku, 3 maja 1988 roku, Wielowieyski usłyszał od swych rozmówców, że kierownictwo zgadza się na rozmowy z Wałęsą pod warunkiem zakończenia strajku w Stoczni Gdańskiej.[25] Jak wynika z dalszego biegu zdarzeń i wygłaszanych enuncjacji, z decyzji tej władze się wycofały, choć może niezupełnie, skoro w lipcu Ciosek roztaczał przed Stelmachowskim wizję powstania partii chrześcijańskiej, która mogłaby otrzymać nawet 40 proc. mandatów oraz rzucił projekt powołania Wałęsy na przewodniczącego Senatu[26].

Gorące lato

Impuls dla zasadniczych przemian politycznych dały strajki, które rozpoczęły się 15 sierpnia 1988 roku na Śląsku, a ogarnęły także Szczecin i Gdańsk oraz Stalową Wolę[27]. W strajkach rzadko uczestniczyły całe załogi, zwykle niektóre wydziały, część pracowników. Wszędzie jednak kierownictwo sprawowali lokalni działacze „Solidarności”, co – w połączeniu z żądaniami jej legalizacji – wskazywało na żywotność i siłę zdelegalizowanego Związku. Według sondażu przeprowadzonego przez OBOP strajki popierało 53,2 proc. badanych, potępiało 37,6 proc. Żądania strajkujących za słuszne uznawało 62,4 procent[28]. Władze nie były skłonne do zastosowania siły, ale także do podejmowania rozmów, które – wobec żądania legalizacji „Solidarności” – wymagały zasadniczych rozstrzygnięć politycznych[29].

20 sierpnia z inicjatywy grona warszawskich doradców „Solidarności” Andrzej Stelmachowski nawiązał kontakt z członkiem ścisłego kierownictwa PZPR Józefem Czyrkiem i nawiązując do użytego przez Jaruzelskiego na plenum terminu „okrągły stół”, nalegał na podjęcie rozmów, które powinny być prowadzone z udziałem Wałęsy[30].

Relacjonując przebieg rozmowy na posiedzeniu Biura Politycznego 21 sierpnia, Czyrek uznał, że jest to inicjatywa mająca aprobatę Kościoła. Ocenił: „jeśli dialog z Wałęsą to zalegalizowanie struktur Solidarności” i proponował rozpatrzenie, „czy i na jakich warunkach iść na dialog”. Zasugerował także by ewentualne rozmowy prowadził gen. Kiszczak. Członkowie Biura Politycznego zastanawiali się nad siłą fali strajkowej, nastrojami społecznymi i szansą powstrzymania narastających zagrożeń. Pesymistyczne wnioski lapidarnie ujął Władysław Baka, sekretarz KC odpowiedzialny za sprawy ekonomiczne: „Rynek nie będzie lepszy, mniej będzie produkcji rynkowej. Prognozy niedobre, ryzyko rozlania się fali strajkowej duże. Rozwiązania siłowe mogą odwlec falę strajkową na kilka miesięcy. Musi dojść do porozumienia narodowego”. Pod koniec posiedzenia Czyrek przedstawił propozycję, by warunkiem podjęcia rozmów było niedopuszczenie do nowych strajków oraz ich wygaszenie w stoczni i porcie szczecińskim. Jaruzelski w podsumowaniu podzielił pogląd, że „jutro sytuacja ulegnie pogorszeniu”. Odrzucił możliwość użycia siły. Podtrzymując warunki rozmów zaproponowane przez Czyrka, sugerował możliwość rozwiązania konfliktu o pluralizm związkowy przez przyjęcie, że w jednym zakładzie działa jeden związek – OPZZ, albo inny, „który wprawdzie nie będzie nasz, ale mamy przecież niemało takich samorządów”[31].

W następnych dniach ze strony „Solidarności” wpłynęły dwa pisma będące platformą proponowanych rozmów. W notatce przedłożonej 24 sierpnia przez Stelmachowskiego (a napisanej wspólnie z Geremkiem) wyróżniono trzy grupy spraw: pluralizm związkowy, w tym problem legalizacji „Solidarności”; pluralizm polityczny (stowarzyszenia i kluby); pakt antykryzysowy, obejmujący m. in. wybory do Sejmu, wspólną platformę wyborczą, współdziałanie w zakresie polityki płacowo-cenowej. Sprzeciw Czyrka wzbudził punkt pierwszy[32]. „Oferta – pisze historyk Jan Skórzyński – była jasna: poparcie dla reformy gospodarczej (w tym dla podwyżek cen) w zamian za legalizację Solidarności i klubów politycznych”[33].

26 sierpnia Stelmachowski doręczył Czyrkowi podpisane przez Wałęsę, a opracowane przez grono ekspertów „Solidarności” „Oświadczenie w sprawie dialogu”[34]. Jego zasadnicza treść była zgodna z notatką z 24 sierpnia. Domagano się legalizacji „Solidarności”, ale wyrażano gotowość ustalenia wzajemnych zobowiązań i mechanizmów regulowania napięć, by nie dochodziło do permanentnych konfliktów społecznych. Rozszerzenie pluralizmu społeczno-politycznego przez reformę prawa o stowarzyszeniach oraz zakładanie klubów politycznych przyczyni się „do zmniejszenia ciążenia problematyki politycznej na ruchu związkowym”. Deklarowano gotowość do współpracy w zakresie przezwyciężania kryzysu, ale na zasadzie partnerskiej – po omówieniu zasad przebudowy gospodarki i osłony rodzin pracowniczych przed zubożeniem. Odbudowanie zaufania społecznego wymaga „stworzenia instytucjonalnego nadzoru nad formowaniem i realizowaniem właściwej polityki gospodarczej”. Dopiero „w dalszej fazie prowadziłoby to do współdziałania na rzecz demokratyzacji i wzmocnienia roli Sejmu”. Podkreślano, że tylko łączne rozwiązanie problemu reform i problemu pluralizmu związkowego stworzyć może nową atmosferę w Polsce. Do rozmów należy przystąpić niezwłocznie, wyrażano także nadzieję na udział w nich przedstawicieli Kościoła[35].

Tymczasem 24 sierpnia podczas spotkania Kazimierza Barcikowskiego i Stanisława Cioska z ks. Alojzym Orszulikiem, sekretarzem pomocniczym Konferencji Episkopatu Polski, władzom kościelnym została przedstawiona koncepcja reform politycznych: „Na szczycie byłby prezydent, poniżej Senat (w którym byłby podział sił: 1/3 – koalicja rządząca, 1/3 – ludzie Kościoła, 1/3 ludzie niezależni), jeszcze niżej parlament, w którym koalicja rządząca miałaby 60 proc., a opozycja i «nasi bezpartyjni przyjaciele» 40 proc.”. Trzeba też zbudować „nowy PRON”. Referujący ten projekt Ciosek liczył na poparcie przez Kościół koncepcji: stowarzyszenia zamiast „Solidarności”. Ks. Orszulik takiego poparcia jednak odmówił. Za możliwe do przyjęcia uznał natomiast pozostałe punkty projektu pod warunkiem ich uzupełnienia o kwestę pluralizmu związkowego. Nalegał na szybkie doprowadzenie do rozmów Okrągłego Stołu. Odrzucił także koncepcję zawarcia paktu między Kościołem a rządem, postulując rozmowy z ludźmi, „którzy są z dala «namaszczeni» przez Kościół. Wymienił przy tym nazwiska: Stelmachowski, Geremek, Wałęsa, Hall i inni młodzi z Jastrzębia, którzy nie biorą udziału w strajku”[36].

Impuls dla zasadniczych przemian politycznych dały strajki, które rozpoczęły się 15 sierpnia 1988 roku na Śląsku, a ogarnęły także Szczecin i Gdańsk oraz Stalową Wolę

Pod koniec sierpnia w relacjach między przedstawicielami władz, Kościoła i „Solidarności” ujawniły się obszary sporne (pluralizm związkowy, w tym zwłaszcza legalizacja „Solidarności”) i punkty zbieżne (pakt antykryzysowy, udział opozycji w Sejmie). Kościół zdecydowanie opowiedział się za zebraniem okrągłego stołu, udzielił wsparcia stronie solidarnościowej i jakby wziął ją pod opiekę („namaszczenie”). Jednocześnie odrzucił możliwość zawarcia jakiegoś odrębnego paktu między Episkopatem a rządem.

26 sierpnia 1988 roku, w przeddzień zapowiedzianego Plenum KC, gen. Czesław Kiszczak w krótkim wystąpieniu telewizyjnym, zauważając, że „nielegalne strajki” wygasają, ale nurtujące załogi problemy pozostały, oświadczył: „Zostałem upoważniony, jako przewodniczący Komitetu Rady Ministrów ds. Przestrzegania Prawa, Porządku Publicznego i Dyscypliny Społecznej, aby odbyć w możliwie szybkim czasie spotkanie z przedstawicielami różnorodnych środowisk społecznych i pracowniczych. Mogłoby ono przyjąć formę «okrągłego stołu»”. Generał wykluczył jednocześnie możliwość udziału w rozmowach osób odrzucających porządek prawny i konstytucyjny PRL[37].

Zebrane 27 i 28 sierpnia Plenum KC PZPR zostało więc postawione przed faktem dokonanym. Podjęte decyzje wyjaśnił w specjalnym referacie Józef Czyrek. Zaproponował opozycji miejsce w Sejmie, który byłby wyrazem „koalicji reform i odnowy”. Wspólny program wyborczy miała opracować Rada Porozumienia Narodowego, która mogłaby powstać w wyniku debat Okrągłego Stołu. Rada miałaby rozważyć zmiany w ordynacji wyborczej, powołanie drugiej izby parlamentu, utworzenie urzędu prezydenta. Perspektywę pluralizmu związkowego sekretarz KC odrzucił jednak zdecydowanie (co może być zaskakujące, jeśli porówna się opinie wypowiedziane na zebraniu Biura Politycznego tydzień wcześniej). Jaruzelski podzielił opozycję na „konstruktywną”, z którą należy prowadzić dialog, oraz „destruktywną”, która z dialogu będzie wyłączona. Mimo oporu znacznej części członków KC, nie pozostało im nic innego, jak zaakceptować decyzję najwyższych władz partii[38]. Złożone już oficjalnie propozycje Jan Skórzyński ocenia jako „ucieczkę do przodu” – reformę systemu politycznego idącą dalej niż oczekiwania opozycji w zamian za rezygnację z odrodzenia „Solidarności”[39].

Przymiarki i manewry

Spotkanie Lecha Wałęsy z gen. Kiszczakiem 31 sierpnia w Warszawie dla przeciętnego obywatela było widomym znakiem, że naprawdę coś się zmienia. W rozmowie Kiszczak uzależnił rozpoczęcie debat przy okrągłym stole od wygaszenia strajków. Przedstawił Wałęsie zarys tematyki obrad, akcentując zapowiedziane na Plenum zmiany polityczne. Mówił, że do rozmów będą zaproszeni „ludzie «Solidarności», ale bez «Solidarności»”, i to jedynie ci, którzy nie kwestionują „istniejącego porządku prawnego”. Generał wykluczył możliwość odejścia od zasady „jeden związek w jednym zakładzie pracy”. Wałęsa zobowiązał się do wygaszenia strajku, ale zaznaczył: „Sprawy «okrągłego stołu» są ważne, ale najważniejsza jest sprawa «Solidarności», a potem pluralizmu”[40]. Główna oś sporu została więc jasno określona. Jak ujął to na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR 1 września Stanisław Ciosek: „Gra, jaką prowadzimy, polega na tym, aby skłonić stronę przeciwną [do] wycofania się z pluralizmu związkowego i przejście na płaszczyznę pluralizmu społecznego[41]”.

Szansa na taką zmianę stanowiska przywódców opozycji nie istniała. Koncepcja pluralizmu społecznego, czyli poszerzenia możliwości działania stowarzyszeń, była zdecydowanie odmienna od koncepcji pluralizmu związkowego, podnoszonej od dawna przez „Solidarność”. Dla Związku rezygnacja z pluralizmu związkowego była nie do przyjęcia nie tylko ze względu na wierność tradycji i sztandarom, choć ten argument miał również duże znaczenie. Zakładano jednak również, że władzom łatwiej byłoby zapanować nad licznymi organizacjami społecznymi niż nad związkiem zawodowym. Argumentem zasadniczym było również to, że stowarzyszenia są formą działania właściwą raczej inteligencji, podczas gdy „Solidarność” była ruchem w przeważającej mierze robotniczym, toteż rezygnacja ze związku zawodowego byłaby de facto zdradą owych tysięcy działaczy robotniczych.

Wałęsa spełnił przyjęte zobowiązanie. Strajki zostały wygaszone, choć wśród części związkowców stanowisko zajęte przez przewodniczącego i jego otoczenie budziło wątpliwości, a nawet sprzeciw. W tradycję myślenia ludzi „Solidarności” mocno wpisane były zasady moralnej bezkompromisowości, jednoznaczności postawy, a lata osiemdziesiąte – które przyniosły im tak wiele krzywd i upokorzeń – te zasady jeszcze umocniły. Część działaczy „pójście na kompromis z czerwonym” uznawała za zdradę ideałów lub – w najlepszym razie – skutek braku odporności na pokusy ukazywane przez władze. Przekonanie członków „Solidarności” do tego, że z autorami stanu wojennego trzeba usiąść do stołu i szukać kompromisu, nie było wcale łatwe. W przedstawionym w „Tygodniku Mazowsze” mini-sondażu nastrojów członków „Solidarności” dominowały sceptycyzm, rezerwa, względnie bardzo umiarkowany optymizm[42].

Uprzedzenia istniały również po stronie obozu władzy. Wśród rządzących silna była wrogość do „Solidarności”, którą pamiętano jako wielki ruch destrukcji systemu w 1981 roku. Istniała też niechęć do kontaktów z jej przywódcami, w tym niedawnymi więźniami politycznymi, pasowanymi przez agresywną propagandę na zdrajców narodu lub pozbawionych skrupułów „graczy politycznych”. Wielu działaczy PZPR, PRON czy innych segmentów obozu władzy uwierzyło w tę autoindoktrynację, toteż zwrot polegający na uznaniu w przywódcach opozycji politycznych partnerów wydawał się im zupełnie niezrozumiały. Przywódcy partii mieli więc silną opozycję we własnych szeregach. Zmniejszeniu tych obaw służyła m. in. telekonferencja Kiszczaka z szefami Wojewódzkich Urzędów Spraw Wewnętrznych, odbyta 7 września. Generał zrelacjonował przebieg spotkania z Wałęsą i bp. Dąbrowskim, ale też uwypuklił taktyczne cele władz – zmuszenie rozmówców do zapłacenia wysokiej ceny, rozwarstwienie „Solidarności”, oderwanie Wałęsy od ekstremistów i „związanie go z pragmatycznymi i pojednawczymi kołami kościelnymi”[43].

W opracowaniach wysyłanych z KC PZPR do aktywu partii uzasadniano potrzebę podjęcia rozmów, tłumacząc ją m. in. stanem nastrojów społecznych i niemożnością używania siły, koniecznością kontynuowania polityki porozumienia i poszerzania zaplecza społecznego władz, a także „potrzebą” rozwarstwienia „Solidarności”. Próbowano pomniejszać znaczenie spotkania z Wałęsą, który jest tylko jednym z rozmówców, a równocześnie pisano, że podjęcie z nim rozmów wybija Zachodowi „istotny argument w walce propagandowej z nami”. We wszystkich „posłaniach” kierownictwa PZPR do aktywu mocno podkreślano, że nie może być mowy o powtórnej legalizacji „Solidarności”[44].

Jesienią 1988 r. zdawało się, iż epizod dialogu między władzą a opozycją należy do przeszłości. W tej sytuacji szczególnie ważną rolę spełniło kierownictwo Episkopatu Polski, podejmując nacisk na rzecz wznowienia dialogu

Obok tak twardych tonów, brzmiały też inne. Podczas rozmowy Stelmachowskiego z Czyrkiem 6 września, poświęconej przygotowaniom do Okrągłego Stołu, który miał się rozpocząć w połowie miesiąca, Czyrek „wyłożył karty na stół, oświadczając, że decydując się na legalizację «S» władza chciałaby wiedzieć, jak «S» widzi swoje miejsce w systemie politycznym. Chcieliby widzieć „S» jako czynnik konstruktywny a nie rozsadzający system”[45]. W rozmowie z ks. Orszulikiem 13 września Stanisław Ciosek powiedział, „że niektóre zakłady mogą mieć «Solidarność», inne OPZZ”. Obawiał się natomiast zwiększenia liczby central związkowych[46].

Te zróżnicowane reakcje świadczą o podziale w kierownictwie PZPR na zwolenników podjęcia dialogu z opozycją i jego przeciwników. Ciosek mówił wręcz o „«buncie» w aparacie partyjnym”[47]. Z owym „buntem aparatu” była zapewne związana uchwała Rady OPZZ z 6 września, domagająca się dymisji rządu Messnera. 19 września na posiedzeniu Sejmu rząd upadł olbrzymią większością głosów posłów, którzy zapewne kierowali się różnymi racjami i kalkulacjami na przyszłość[48]. Jeśli uznać rząd Messnera za niechętny dużym zmianom, to jego upadek pośrednio wzmacniał zwolenników głębszych reform i dialogu z opozycją. Dymisja rządu dawała szansę partyjnym reformatorom na przejęcie politycznej inicjatywy, skupienie uwagi opinii publicznej, odzyskanie pola utraconego w ciągu minionych miesięcy. Główną siłą konserwatyzmu partyjnego stawał się jednak OPZZ, zdecydowanie przeciwny pluralizmowi związkowemu, jak też liberalnym reformom gospodarczym.

Z dokumentów tego okresu wyraźnie wynika, że celem partii było stworzenie systemu quasi-pluralistycznego, w którym PZPR nadal sprawowałaby decydującą władzę. Rozproszoną i podzieloną na stowarzyszenia społeczne opozycję zamierzano kooptować do struktur państwowych i tym samym uczynić współodpowiedzialną za państwo, nie zamierzano się z nią natomiast dzielić realną władzą. Nie rozwiązywano także problemu „Solidarności”. Przyjęcie przez jej przywódców koncepcji takiego kompromisu nie było możliwe. Podejmując negocjacje, zakładano jednak, że istnieje szansa uzyskania korzystniejszego kompromisu, a przede wszystkim doprowadzenia do legalizacji „Solidarności”. Bez spełnienia tego postulatu rozmówcy władz staliby się oderwaną od społecznego zaplecza grupką opozycyjnych polityków, a cały kompromis mógłby być uznany za swego rodzaju „zmowę elit”. Toteż KKW „Solidarności” 10 września 1988 roku mocno postawiła swój zasadniczy postulat: najpierw legalizacja „Solidarności”, potem włączenie się Związku w reformowanie kraju[49]. Podobne stanowisko zajęła tzw. sześćdziesiątka, złożona z czołowych działaczy Związku i wybitnych przedstawicieli inteligencji, którzy zebrali się 11 września. Za niezbywalny postulat uznawali oni powrót Związku do legalnego działania, wyrażali nadzieje w związku z zapowiedzianą swobodą tworzenia samorządów i zakładania stowarzyszeń, obawiali się natomiast zaangażowania w struktury państwowe[50].

Wyraźne akcentowanie przez opozycję kwestii powrotu „Solidarności” do legalnego działania wywołało irytację władz, czemu dał wyraz gen. Kiszczak podczas spotkania z Wałęsą 15 września.[51] Odbyte nazajutrz w Magdalence pod Warszawą spotkanie przedstawicieli „Solidarności”, PZPR, OPZZ, ZSL, SD i Kościoła potwierdziło impas w tej zasadniczej sprawie. OPZZ bronił formuły „jeden związek w zakładzie”. Przedstawiciele PZPR deklarowali gotowość rozmowy o „Solidarności”, ale dopiero przy Okrągłym Stole, równolegle z dyskusją na inne tematy. Działacze opozycji podkreślali, że rozwiązanie problemu „Solidarności” jest warunkiem postępu w innych sprawach. Choć nie doszło do porozumienia, to jednak po spotkaniu przedstawiciele opozycji oceniali, że sam fakt jego odbycia był de facto uznaniem Związku[52].

Na zebraniu KKW 25 września Bronisław Geremek podkreślił, że celem okrągłego stołu jest – prócz legalizacji „Solidarności” – „zmniejszenie monopolu władzy i panowania nomenklatury, a wyłączenie spod nomenklatury gospodarki, kultury, oświaty, służby zdrowia”. Tadeusz Mazowiecki zaznaczył, że nie będzie żadnych ustaleń, jeśli władze nie zgodzą się na pluralizm związkowy. Poza tymi ogólnymi sformułowaniami dyskusja nie przyniosła precyzyjnych ustaleń, jaki ma być formułowany przez opozycję horyzont żądań i nieprzekraczalne granice kompromisu[53].

28 września podczas rozmowy Stelmachowskiego i Czyrka ustalono, że przy Okrągłym Stole zasiądzie 50-70 osób, a w poszczególnych zespołach tematycznych będzie pracować po około 20 osób. Miało powstać pięć takich zespołów (zwanych potem „podstolikami”) – związkowy, ustrojowo-polityczny, gospodarczy, do spraw pluralizmu społecznego i rolniczy oraz dodatkowy w Katowicach do spraw górnictwa. Władze nie godziły się na stworzenie odrębnego stolika do spraw praworządności i sądownictwa. Po stronie władz mieli uczestniczyć przedstawiciele PZPR, ZSL, SD oraz oficjalnych organizacji społecznych. „Ustalono, że przedstawicielstwo «Solidarności» będzie równie liczne jak przedstawicielstwo partyjno-rządowe łącznie z «sojusznikami»”. Przewidywano także trzecią kategorię uczestników – nie związanych ani z obozem władzy, ani opozycją; do niej zaliczano m. in. przedstawicieli Kościoła. Podczas obrad, które miały trwać od 17 października do 11 listopada, zamierzano podjąć tylko najważniejsze decyzje oraz powołać Radę Porozumienia Narodowego, „która uzyskałaby odpowiednie upoważnienia od Sejmu i przygotowała projekty aktów prawnych koniecznych dla wdrożenia reformy politycznej oraz istotnych elementów reformy gospodarczej”. Przygotowania do otwarcia obrad były tak zaawansowane, że grupa złożona z Geremka, Mazowieckiego, Stelmachowskiego i Wujca przystąpiła do ułożenia listy uczestników obrad, którą 1 października wysłano Wałęsie „z prośbą o akceptację, względnie o skorygowanie”[54].

Po stronie władz obawa przed powrotem „Solidarności” była jednak przemożna. Na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR 4 października gen. Kiszczak zauważył, że jawne i tajne struktury „Solidarności” istnieją już w ponad dwustu zakładach, w tym w 1/4 zakładów objętych bezpośrednią opieką KC PZPR. Oceniał, że legalizacja Związku jest pierwszym etapem walki o władzę, po którym przyjdą następne, dla partii trudniejsze. Przebieg dyskusji pokazywał, że większość kierownictwa PZPR była przeciwna ustępstwom w sprawie „Solidarności”. Mieczysław Rakowski – od 27 września sprawujący urząd premiera – przewidywał, że „czeka nas konfrontacja polityczna na dużą skalę” i trzeba się do niej przygotować. Przebieg tej dyskusji dowodził słuszności opinii wielu polityków opozycji, że władze są gotowe do ustępstw jedynie pod naciskiem protestu społecznego. Ponieważ w październiku bezpośredniego zagrożenia wybuchem społecznym nie było, nastroje konserwatywne wyraźnie zaczęły dominować. Opierali się im nieliczni, zwłaszcza Czyrek i Ciosek. Zwolenników usztywnienia poparł na zakończenie obrad gen. Jaruzelski, wykluczając możliwość legalizacji „Solidarności”. Rozwijał też koncepcję narady robotniczej, która – odpowiednio wyreżyserowana – miała wyrazić sprzeciw wobec powrotu „Solidarności”. I sekretarz opowiadał się za otworzeniem obrad Okrągłego Stołu już 17 października, ale wykluczał możliwość udziału w debatach kilku czołowych przywódców Związku (Kuronia, Michnika, Frasyniuka, Onyszkiewicza) oraz prezesów rozwiązanych stowarzyszeń twórczych[55].

Kiedy więc 6 października Stelmachowski przekazał Czyrkowi listę przedstawicieli „Solidarności” na obrady Okrągłego Stołu, sekretarz KC natychmiast zakwestionował dziewięciu z nich, w tym wspomnianych wyżej[56]. Po pewnym czasie sprzeciw wobec części negocjatorów „Solidarności” został wycofany, władze odmawiały jednak rozmów z Jackiem Kuroniem i Adamem Michnikiem. Wałęsa odrzucił możliwość skreślenia z listy negocjatorów obu działaczy, szczególnie znienawidzonych w PZPR. Deklarował jedynie, że dołoży starań, „aby cała delegacja Solidarności respektowała wstępne ustalenia i wykazała wolę szczerego i uczciwego dialogu”. Nie zmieniło to stanowiska władz, które ponadto wysunęły zarzut, że potencjalni rozmówcy spotkali się 13 października z przedstawicielami organizacji radykalnych, jak KPN i Solidarność Walcząca[57]. Termin 17 października, a także kolejny – 28 października – stały się nieaktualne.

O zdecydowanym usztywnieniu partii świadczył również ton krajowej narady aktywu robotniczego, zorganizowanej w Ursusie 22 października. Naradę przygotowano tak, by zgromadzeni robotnicy „dawali odpór” „Solidarności”. Zabierając głos na zakończenie obrad, I sekretarz wykluczył możliwość rozmowy z tymi, którzy „podważają ład prawno-konstytucyjny naszego państwa”. Idea pluralizmu związkowego – mówił Jaruzelski – jest zapisana w ustawie o związkach zawodowych z 1982 roku, ale by mogła w praktyce zaistnieć, muszą powstać konkretne przesłanki: osiągnięcie równowagi gospodarczej, by licytacja postulatów nie zakłóciła równowagi gospodarczej; stworzenie ujścia dla aspiracji politycznych w zreformowanych instytucjach życia politycznego; uznanie przez wszystkich partnerów dialogu polskiej racji stanu, w tym hasła „socjalizm tak, wypaczenia nie”, a także zdystansowanie się od sił antysocjalistycznych i zachodniej pomocy finansowej[58]. Warunki te perspektywę pluralizmu odsuwały w nieokreśloną przyszłość. Andrzej Stelmachowski w liście do Prymasa Glempa zwracał szczególną uwagę na warunek pierwszy, który oznacza „trzymanie się teorii, że reformę gospodarczą można realizować bez wsparcia społecznego (w każdym razie znaczącej ilości robotników), a pluralizm związkowy jest swego rodzaju luksusem, który należy zrealizować potem”[59].

Do lata 1988 roku władze PRL nie zgłosiły konkretnych propozycji głębszych zmian ustrojowych

Próbą realizacji takiej polityki były poczynania premiera Rakowskiego. 14 października na konferencji prasowej premier wypowiedział słowa, które odbiły się szerokim rezonansem: „Polaków mniej interesuje «okrągły stół», a bardziej suto zastawiony”. Skład gabinetu Rakowskiego – poważnie zmieniony i odmłodzony w porównaniu z poprzednim – wskazywał, że nowy rząd zamierza przystąpić do czynnego działania bez czekania na uzgodnienia polityki gospodarczej przy Okrągłym Stole. Rakowski w swoim exposé przedstawił wizję przemian rynkowych w gospodarce i energicznie zabrał się do ich wprowadzania. Bodaj wszyscy autorzy piszący o tych wydarzeniach oceniają, że rząd Rakowskiego miał zwrócić uwagę społeczeństwa w inną stronę niż Okrągły Stół, a przynosząc wielkie zmiany w gospodarce, miał utrzymać w jak największej mierze zasady dotychczasowego ustroju politycznego. W końcu października rząd wydał decyzję o postawieniu w stan likwidacji Stoczni Gdańskiej. Likwidacja Stoczni była równoznaczna z przerwaniem dialogu z opozycją. W pierwszych dniach listopada rozmontowano przygotowany już w pałacu w Jabłonnie specjalny mebel – wielki owalny stół – i odesłano do magazynu[60].

Zdawało się, iż epizod dialogu między władzą a opozycją należy do przeszłości. W tej sytuacji szczególnie ważną rolę spełniło kierownictwo Episkopatu Polski, podejmując nacisk na rzecz wznowienia dialogu. 12 listopada Sekretarz Episkopatu abp Bronisław Dąbrowski opublikował oświadczenie, podkreślające – w kontekście siedemdziesiątej rocznicy odzyskania niepodległości – wielkie nadzieje społeczne związane z koncepcją Okrągłego Stołu. Arcybiskup przypominał komunikat z Konferencji Episkopatu odbytej 5-6 października, w którym zawarto poparcie Kościoła dla pluralizmu związkowego oraz stwierdzono, że „porozumienie w zakresie podstawowych wartości powinno stanowić fundament zasadniczej reformy państwa, jego struktur i gospodarki narodowej”. Sekretarz Episkopatu negatywnie oceniał kampanię propagandową władz przeciw pluralizmowi związkowemu, utrzymanie postrajkowych szykan i represji oraz decyzję o zamknięciu Stoczni Gdańskiej, która jest symbolem walki o podmiotowość robotników i społeczeństwa. „Decyzja rządu jest symbolem nieuznawania tej podmiotowości”[61].

Jednocześnie władze kościelne starały się o podtrzymanie dialogu, czemu służyć miało zwłaszcza doprowadzenie do spotkań Kiszczaka i Cioska oraz Wałęsy i Mazowieckiego – 18 i 19 listopada. Rolę moderatorów starali się pełnić abp Dąbrowski, bp Gocłowski i ks. Orszulik. Wielogodzinne rozmowy potwierdziły istnienie absolutnego impasu. Przedstawiciele władz nie chcieli potwierdzić nawet tego, co w poprzednich rozmowach wydawało się przesądzone. Odmówili nawet zgody na wymienienie nazwy „Solidarności” w końcowym komunikacie. Jeśli nie doszło do radykalnego zerwania i „spalenia mostów”, to właśnie dzięki biskupom[62]. Jeszcze 29 listopada 1988 roku Ciosek powiedział ks. Orszulikowi, że o pluralizmie związkowym i „Solidarności” władze najwcześniej będą mogły mówić po wyborach zaplanowanych na rok następny oraz zrealizowaniu wielkich reform politycznych i społecznych, które miałyby być przedmiotem obrad Okrągłego Stołu[63].

Wesprzyj Więź

Impas przełamała inicjatywa Miodowicza odbycia telewizyjnej debaty z Wałęsą. Pomysł – jak twierdzi Miodowicz – zrodził się spontanicznie i został ogłoszony w jego wywiadzie dla „Trybuny Ludu” z 15 listopada. Zapraszając Wałęsę do publicznej dyskusji Miodowicz był „pełen nadziei na publiczne skompromitowanie Wałęsy i wzmocnienie własnej pozycji”[64]. Członkowie Biura Politycznego mieli wyrażać zasadnicze zastrzeżenia, ale szef OPZZ był pewny sukcesu[65]. Przeprowadzoną 30 listopada na oczach całej Polski debatę bezapelacyjnie wygrał Wałęsa, rozbijając w pył skutki wieloletniej propagandy, usiłującej przedstawić go jako osobę niesamodzielną, prymitywną, zmierzającą do anarchii. W debacie zaprezentował się jako polityk spokojny, wyrażający odczucia większości społeczeństwa, posiadający wizję przemian. Na posiedzeniu Sztabu Politycznego w KC PZPR Jerzy Urban podał miażdżące wręcz wyniki badań CBOS: 64 proc. uważało, że debatę wygrał Wałęsa, 1 proc., że Miodowicz. Za legalizacją „Solidarności” opowiadało się 73 proc., przeciw 3 proc.. Korzyści w legalizacji „Solidarności” upatrywało 60 proc., straty 6 proc. „To są fakty – mówił Urban – które obligują władze do szybkiego podjęcia rozmów”. Podobne wnioski na posiedzeniu Biura Politycznego 1 grudnia złożył gen. Kiszczak[66].

Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 4/2000.


[1] Skrót opracowania przedstawionego na międzynarodowej konferencji „Polska 1986-1989. Koniec systemu” w Miedzeszynie 21-23 października 1999 roku. Część druga tekstu znajdzie się w następnym numerze „Więzi”.
[2] Jerzy Holzer, Krzysztof Leski, „«Solidarność» w podziemiu”, Łódź 1990, s. 65, 90, 117.
[3] Andrzej Jezierski, Cecylia Leszczyńska, „Historia gospodarcza Polski”, Warszawa 1998, s. 530-531, 548.
[4] Por. Andrzej Paczkowski, „Nastroje przed bitwą” (memoriał Stanisława Cioska, Władysława Pożogi, Jerzego Urbana z 8 września 1987), „Zeszyty Historyczne” 1992, nr 100.
[5] Władysław Baka, „U źródeł wielkiej transformacji”, Warszawa 1999, s. 59-63.
[6] AAN, PZPR V/314, s. 87.
[7] Por. Jan Skórzyński, „Ugoda i rewolucja. Władza i opozycja 1985-1989”, Warszawa 1995, s. 25-26, 34-36; A. Paczkowski, „Polska 1986-1989: od kooptacji do negocjacji”, Warszawa 1997, s. 11-12; Andrzej Friszke, „Oaza na Kopernika. Klub Inteligencji Katolickiej 1956-1989”, Warszawa 1997, s. 245-254.
[8] Brak wiary w zdolność rządzących do wyprowadzenia kraju z kryzysu deklarowało w 1985 25 proc., w 1986 40 proc. badanych. Mirosława Marody, „Długi finał”, Warszawa 1995, s. 29, 50-51.
[9] AAN, PZPR V/402, s. 89-116. „Informacja o stanie nastrojów społecznych i działalności przeciwnika w pierwszym okresie II etapu reform”, materiał opracowany w Wydziale Propagandy KC PZPR rozesłany 12 marca 1988 członkom BP, zastępcom członków BP, sekretarzom KC.
[10] Obywatele mieli odpowiedzieć, czy opowiadają się za realizacją przedstawionego Sejmowi programu walki z kryzysem gospodarczym oraz czy pragną demokratyzacji życia politycznego. W referendum wzięło udział 67 proc. uprawnionych, przy czym odpowiedzi pozytywnych udzieliło 66 proc. na pierwsze, 69 proc. na drugie pytanie. Władze wyznaczyły jednak wysoką barierę prawomocności, domagając się przyzwolenia od ponad połowy uprawnionych do głosowania. Uzyskane wyniki były poniżej tej granicy.
[11] AAN, PZPR V/418, s. 18-21. „Synteza oceny przebiegu i wyniki wyborów do rad narodowych 19 czerwca 1988 r.”.
[12] AAN, PZPR V/412, s. 80.
[13] A. Paczkowski, „Pół wieku dziejów Polski 1939-1989”, Warszawa 1995, s. 556-557. Wojciech Jaruzelski mówił o 270 tysiącach stanowisk nomenklaturowych. „Tajne dokumenty Biura Politycznego i Sekretariatu KC. Ostatni rok władzy 1988-1989”, oprac. Stanisław Perzkowski, Londyn 1994, s. 43.
[14] A. Paczkowski, „Nastroje”, op. cit., Mieczysław F. Rakowski, „Jak to się stało”, Warszawa 1991, s. 99-103.
[15] AAN, PZPR V/408, s. 248-259. List Alfreda Miodowicza do Wojciecha Jaruzelskiego z 26 kwietnia 1988, załącznik na posiedzenie Biura Politycznego KC 26 kwietnia 1988.
[16] Relacja Andrzeja Wielowieyskiego przytoczona w: Tomasz Tabako, „Strajk ‘88”, Warszawa 1992, s. 80-81.
[17] T.Tabako, op. cit.; Paweł Smoleński, „A na hucie strajk…”, Wojciech Giełżyński, „Gdańsk, maj 88”, Londyn 1989; „Kalendarium (1980-1989)” oprac. Wojciech Turek, w: „Solidarność i opozycja antykomunistyczna w Gdańsku (1980-1989)”, Gdańsk 1995, tamże wiele cennych opracowań i relacji o sytuacji w środowiskach opozycyjnych w Trójmieście.
[18] T. Tabako, op. cit., s. 177-178. Oficjalne stanowisko KKW „Solidarności” z 30 maja, por. „Tygodnik Mazowsze” nr 253 – 1 czerwca 1988.
[19] „Trybuna Ludu” 16 maja 1988.
[20] Peter Raina, „Rozmowy z władzami PRL. Arcybiskup Dąbrowski w służbie Kościoła i Narodu”, t. II, Warszawa 1995, s. 232-240.
[21] „Trybuna Ludu” 14 czerwca 1988.
[22] W rozmowie z Michaiłem Gorbaczowem 14 lipca Wojciech Jaruzelski wykluczał możliwość pluralizmu związkowego oraz legalnego działania partii opozycyjnych. „Tajne dokumenty”, op. cit., s. 8.
[23] „Życie Warszawy” 15 czerwca 1988, „Trybuna Ludu” 16 czerwca 1988. Por. J. Skórzyński, op. cit., s. 74-75. Warto zauważyć, że propozycje władz nie wywołały żadnej istotnej debaty w środowisku „Solidarności”.
[24] „Zebranie Zarządu KIK Wrocław. Komunikat Kazimierza Czaplińskiego”, notatka ze spotkania przekazana autorowi przez K. Czaplińskiego.
[25] T. Tabako, op. cit., s. 80-81, A. Friszke, „Oaza” , op. cit., s. 264.
[26] A. Friszke, „Oaza”, op. cit., s. 266 (relacja Stelmachowskiego na zebraniu Zarządu KIK 21 lipca).
[27] „Tajne dokumenty”, op. cit., s. 15-32 (kalendarium akcji strajkowych); „Kalendarium 1980-1989”, op. cit., s. 315. Szczegółowe relacje o strajkach w: „Tygodnik Mazowsze” nr 260 – 25 sierpnia 1988, nr 261 – 31 sierpnia 1988, nr 262 – 7 września 1988. Por. Dionizy Garbacz, „Strajk w Stalowej Woli. 22 sierpnia-1 września”, Stalowa Wola 1998.
[28] „Tajne dokumenty”, op. cit., s. 46.
[29] Wprawdzie 20 sierpnia odbyło się zebranie KOK, na którym postanowiono rozpocząć przygotowania do wprowadzenia stanu wyjątkowego, ale termin gotowości wyznaczono na 31 października. Por. Lech Kowalski, „Stan wyjątkowy – Okrągły Stół”, „Arka” 1993 nr 2/3. Andrzej Paczkowski, zwracając uwagę na odległość terminu osiągnięcia gotowości oraz inne czynniki, sądzi, że wprowadzenie stanu wyjątkowego mogło być co najwyżej scenariuszem rezerwowym. A. Paczkowski, „Polska 1986-1989: od kooptacji do negocjacji”, Warszawa 1997, s. 18. Tezę tę potwierdza zapis dyskusji na posiedzeniu Biura Politycznego 21 sierpnia, gdzie odrzucono – właściwie bez dyskusji – możliwość podjęcia rozwiązań siłowych. AAN, PZPR V/421, s. 2-19. Dokument ten opublikował Antoni Dudek w: „Arcana” 1999, nr 30.
[30] „Z pozycji negocjatora. Mówi prof. Andrzej Stelmachowski”, „Tygodnik Mazowsze” nr 261 – 31 sierpnia 1988; T. Tabako, op. cit., s. 184-185; A. Stelmachowski, „Relacja”, „Konfrontacje” 1988, nr 11; „[Bronisław]Geremek opowiada Żakowski pyta. Rok 1989”, Warszawa 1990, s. 15; A. Stelmachowski, „Kształtowanie się ustroju III Rzeczypospolitej”, Warszawa-Jaktorów 1998, s. 42.
[31] AAN, PZPR, V/421, s. 2-19. Por. „Przyczynek do genezy okrągłego stołu”, oprac. A. Dudek, „Arcana” 1999, nr 30.
[32] T. Tabako, op. cit., s. 241-246.
[33] J. Skórzyński, op. cit., s. 85.
[34] Autorami memoriału byli Stelmachowski, Jarosław Kaczyński, Tadeusz Mazowiecki, Adam Michnik, tekst skorygował Bronisław Geremek.
[35] T. Tabako, op. cit., s. 248-250; A. Stelmachowski, op. cit., s. 44; analiza tekstu J. Skórzyński, op. cit., s. 87-88
[36] P. Raina, op. cit., s. 256-257.
[37] „Okrągły Stół”, oprac. Krzysztof Dubiński, Warszawa 1999, s. 35.
[38] J. Skórzyński, op. cit., s. 89; M. F. Rakowski, op. cit., s. 117-118; „Tajne dokumenty”, op. cit., s. 34-37. Plenum debatowało nad kwestią zamrożenia płac i cen, lecz nie podjęło tak drastycznej decyzji. Jak pisze Władysław Baka, wymuszenie przez OPZZ trzykrotnie wyższych rekompensat płacowych (6 tysięcy zamiast 1,8 tysięcy) „uruchomiło galopadę dochodów i cen, co w rezultacie doprowadziło do generalnego rozchwiania rynku”. W. Baka, op. cit., s. 66.
[39] J. Skórzyński, op. cit., s. 90.
[40] K. Dubiński, op. cit., s. 15. W rozmowie uczestniczyli także bp Jerzy Dąbrowski i S. Ciosek. Analogiczną kolejność problemów wymieniał Wałęsa w notatce „W sprawie rozpoczęcia rozmów” z 4 września 1988.
[41] „Tajne dokumenty”, op.cit., s.42. Por. też wypowiedź Jaruzelskiego, tamże, s.42-43.
[42] Jan Klincz [Joanna Szczęsna], „Między nadzieją a zwątpieniem”, „Tygodnik Mazowsze” nr 266 – 5 października 1988.
[43] K. Dubiński, op. cit., s. 53-55.
[44] „Tajne dokumenty”, op. cit., s. 44-51.
[45] Archiwum A. Stelmachowskiego – relacja z rozmowy dla L. Wałęsy z 6 września 1988.
[46] P. Raina, op. cit., s. 261.
[47] P. Raina, op. cit., s. 258.
[48] Gen. Kiszczak 16 września 1988 uprzedzając Wałęsę, Mazowieckiego i Orszulika o bliskim odwołaniu rządu Messnera mówił, że stworzy to pomyślniejsze warunki dla rozmów „okrągłego stołu” i legalizacji „Solidarności”. K. Dubiński, op. cit., s. 16.
[49] „Tygodnik Mazowsze” nr 263 – 14 września 1988, por. J. Skórzyński, op. cit., s. 99.
[50] „Tygodnik Mazowsze” nr 263 – 14 września 1988, por. J. Skórzyński, op. cit., s. 100-102.
[51] K. Dubiński, op. cit., s. 65-67.
[52] P. Raina, op. cit., s.281. Podobnie – Andrzej Stelmachowski w relacji z września 1988 roku, opublikowanej w piśmie „Most” (1988, nr 19/20), przedruk w: „Pęknięty dzban. Wybór dokumentów Związku <Solidarność> 1988-1990”, Szczecin 1991, s. 44. Obszerny zapis ze spotkania w „Tygodniku Mazowsze” nr 264 – 21 września 1988, tamże oceny Władysława Frasyniuka, Tadeusza Mazowieckiego, Henryka Wujca.
[53] „Tygodnik Mazowsze” nr 265 – 28 września 1988.
[54] Archiwum A. Stelmachowskiego. List A. Stelmachowskiego do L. Wałęsy z 1 października 1988.
[55] „Tajne dokumenty”, op. cit., s. 55-127, por. J. Skórzyński, op. cit., s. 114-119.
[56] K. Dubiński, op. cit., s. 93-110. Tamże (s. 109-110) lista osób, „które nie powinny brać udziału w obradach”, obejmująca większość przywódców „Solidarności”.
[57] Archiwum A. Stelmachowskiego. List A. Stelmachowskiego do Prymasa Glempa z 24 października 1988. Por. „Geremek”, op. cit., s. 22. Trwająca w tym czasie kampania propagandowa przeciw części przywódców „Solidarności” miała – jak się wydaje – doprowadzić do podzielenia opozycji. Obiektem niewybrednych ataków byli Jacek Kuroń, Adam Michnik, Janusz Onyszkiewicz, Władysław Frasyniuk, Stefan Bratkowski, Jan Józef Lipski. „Tygodnik Mazowsze” stwierdzał, że tylko na Śląsku toczy się co najmniej 50 dochodzeń przeciw uczestnikom strajków sierpniowych. O zaostrzeniu klimatu politycznego świadczyły przeprowadzone 10 października rewizje w mieszkaniach kilku redaktorów „Tygodnika Mazowsze”, połączone z konfiskatą sprzętu komputerowego, a także akcje MO i SB przeciw działaczom NZS.
[58] „Życie Warszawy” 24 października 1988.
[59] Archiwum A. Stelmachowskiego. List do Prymasa Glempa z 24 października 1988.
[60] J. Skórzyński, op. cit., s. 112-113, 127-128; A. Paczkowski, „Polska”, op. cit., s. 21-24; K. Dubiński, op. cit., s. 13. Por. M. F. Rakowski, „Jak to się stało”, op. cit., s. 159.
[61] P. Raina, „Kościół w PRL. Dokumenty, t. III, 1975-1989”, Pelplin 1996, s. 590, 592-593.
[62] P. Raina, „Rozmowy z władzami”, op. cit., s. 295-309; K. Dubiński, op. cit., s. 143-149.
[63] K. Dubiński, op. cit., s. 150.
[64] K. Dubiński, op. cit., s. 19. Bronisław Geremek pisze, zapewne w oparciu o relację jednego z członków Biura Politycznego, że Miodowicz miał zapewniać na posiedzeniu tego gremium: „ja z niego zrobię marmoladę”. B. Geremek, op. cit., s. 27.
[65] Por. „Tajne dokumenty”, op. cit., s. 191; opinie i relacje Stanisława Cioska, por. P. Raina, op. cit., s. 311. Na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR 5 grudnia Jaruzelski mówił: „pchał się jak ćma do ognia, ja myślałem, że go rozgromi, mając przecież to wszystko i co się stało, co się dzieje?”, „Tajne dokumenty”, op. cit., s. 200.
[66] K. Dubiński, op. cit., s. 151-153.

Podziel się

Wiadomość