rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Winni są ci, którzy używają człowieka jak rzeczy

Fot. Andrew Neel / Unsplash

Większość z nas nie ma bladego pojęcia, czym jest cierpienie, jakie stało się udziałem bliskich tragicznie zmarłego Mikołaja, który właśnie powinien świętować swoje szesnaste urodziny.

 „Wykorzystanie seksualne dziecka to jest jak wypalenie dziury w głowie, w emocjach, w pamięci. Do tego nie chce się wracać, ale to wraca” – mówiła „Więzi” Agata Baraniecka-Kłos, która w dzieciństwie była wykorzystywana seksualnie, a po latach powołała do życia fundację Stop Przedawnieniu.

To doświadczenie wraca i dręczy. I nie tylko z powodu doznanej krzywdy, ale z odrazy skrzywdzonej osoby wobec samej siebie, z poczucia winy, że nie zdołała się obronić.

Tymczasem wykorzystany seksualnie człowiek – a dotyczy to zarówno dzieci, nastolatków, jak i dorosłych – rzeczywiście nie jest w stanie przeciwstawić się swojemu agresorowi. Przemoc seksualna w tym wypadku opiera się na wcześniejszej przemocy psychicznej czy duchowej. Przyswojenie i uwewnętrznienie prawdy o swojej bezbronności wobec krzywdziciela zajmuje jego ofiarom zazwyczaj lata, a niektóre z nich nigdy w pełni nie będą w stanie poradzić sobie z – wmówionym, a bezpodstawnym – poczuciem winy.

O tym, jak śmiercionośna jest trauma wykorzystania seksualnego, świadczą statystyki dotyczące samobójstw. Dzieci i nastolatki, które mają za sobą ten dramat, trzy razy częściej podejmują próby samobójcze niż ich rówieśnicy bez tego doświadczenia. „Wiedząc o tym, powinniśmy z całych sił chronić ich prywatność, a co za tym idzie dobrostan psychiczny” – przestrzega suicydolożka Lucyna Kicińska.

Oczywistą oczywistością jest więc, że każdy, kto podejmuje temat wykorzystania seksualnego, zwłaszcza publicznie, powinien zaznajomić się z podstawową choćby wiedzą o tym problemie (jest ogólnie dostępna, np. tutaj). Cierpienie skrzywdzonych w ten sposób osób może być bowiem pogłębiane nawet wtedy, kiedy opisywane zdarzenia akurat bezpośrednio ich nie dotyczą.

A co, kiedy właśnie dotyczą skrzywdzonego osobiście? Nie trzeba być psychologiem ani człowiekiem szczególnie wrażliwym, żeby zdawać sobie sprawę, że publiczne wskazanie na osobę, która doświadczyła tak potwornej krzywdy, może mieć dramatyczne, a nawet tragiczne skutki. Tym bardziej jeśli mamy do czynienia z kruchą naturą dziecka czy nastolatka.

Piszę o tym oczywiście w kontekście tragedii, jaka dotknęła rodzinę posłanki PO Magdaleny Filiks. Większość z nas nie ma bladego pojęcia, czym jest cierpienie, jakie jest udziałem bliskich tragicznie zmarłego Mikołaja Filiksa, który właśnie powinien świętować swoje szesnaste urodziny.

Mikołaj w 2020 r. został wykorzystany seksualnie przez mężczyznę zaprzyjaźnionego z jego rodziną. W grudniu ubiegłego roku mogła o tym drastycznym doświadczeniu chłopca dowiedzieć się cała Polska (i nie tylko). Pracownicy rządowych mediów (Radio Szczecin i TVP Info) postanowili bowiem opowiedzieć historię Krzysztofa F., krzywdziciela nastolatka, w taki sposób, że przy okazji ujawnili informacje o jego matce, umożliwiając dokładną identyfikację Mikołaja. To zapewne naraziło go na dodatkowe cierpienie i ponowne skrzywdzenie.

Warto dodać, że kiedy Tomasz Duklanowski, redaktor naczelny Radia Szczecin, przygotowywał swój materiał – a jego koledzy z TVP Info kolportowali zawarte w nim wrażliwe informacje na temat Mikołaja oraz jego rodziny – krzywdziciel chłopca już od roku przebywał w więzieniu z orzeczeniem wyroku prawie pięciu lat pozbawienia wolności.

O tym, dlaczego szczecińskie radio i TVP Info (które udostępniło newsa o rewelacjach Duklanowskiego dwie minuty przed publikacją artykułu na stronach radia) tyle miejsca poświęcały tej sprawie, napisano już tyle, że nie będę powtarzała. Ograniczę się do stwierdzenia, że dramat skrzywdzonego chłopca i jego rodziny został cynicznie wykorzystany do dyskredytowania politycznego przeciwnika. Jak wspomniałam, mama chłopca jest posłanką PO, a przestępca Krzysztof F. to były pełnomocnik ds. zwalczania uzależnień marszałka województwa zachodniopomorskiego, również związanego z PO Olgierda Geblewicza.

Kiedy wielu oburzyło się na te niedopuszczalne, łamiące standardy dziennikarskie – i po prostu też ludzkie – działania publicznych mediów, znaczna część sprzyjających rządzącej partii dziennikarzy oraz sami przedstawiciele PiS murem stawała za swoim kolegą ze szczecińskiego radia. Zaś tym, którzy upominali się o dobro Mikołaja i jego bliskich grożono pozwami sądowymi (m.in. Błażejowi Kmieciakowi przewodniczącemu Państwowej Komisji ds. Pedofilii oraz Tomaszowi Terlikowskiemu) i opluwano ich hejtem.

Zabierający głos minister edukacji Przemysław Czarnek mógł w tej sprawie zrobić wiele dla dzieci i ofiar wykorzystywania seksualnego. Mógł na przykład poprosić profesjonalistów, żeby w trybie niezwłocznym przygotowali propozycje lekcji wychowawczych, na których podjęta zostałaby w sposób odpowiedni do wieku kwestia wykorzystania seksualnego, a skrzywdzeni zostaliby przedstawieni z empatią. Zamiast tego wybrał żenujące gry polityczne.

Zaś dyrektorka Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP Jolanta Hajdasz już po tragicznej śmierci Mikołaja powiedziała: „Podtrzymuję wsparcie dla red. Duklanowskiego, bo on działał w dobrej wierze”. I dodała: „Przyjmuję tę informację z ogromnym bólem, bo to oznacza, że zawiedli wszyscy dorośli, z którymi ten nastolatek miał do czynienia i że nikt nie potrafił mu pomoc w jego trudnej sytuacji”.

Wesprzyj Więź

Nie wiem, skąd Jolanta Hajdasz wie, że Mikołaja zawiedli wszyscy dorośli. Nie ośmieliłabym się stawiać takiej tezy, zwłaszcza w obliczu żałoby, z którą mierzą się teraz najbliżsi zmarłego. Wiem natomiast, że dopuszczono się wobec tego chłopca i jego rodziny niegodziwego nadużycia i skrajnej nieodpowiedzialności, że wyrządzono im wielkie zło. Ono wydarzało się „dzięki” działaniom konkretnych ludzi. To oni przede wszystkim zawiedli, dorośli, którzy dla osiągnięcia własnych – w tym kontekście politycznych – celów nie zawahają się drugiego człowieka użyć jak rzeczy.

Wstyd mi jako dziennikarce, że pani Hajdasz w imieniu zasłużonej organizacji branżowej – jakoby w imię wolności mediów – wspiera całkowitą nieodpowiedzialność za słowo. Dokąd taka do-wolność nas zaprowadzi, skoro nawet śmierć nastolatka nie wywołuje samokrytycznej refleksji?

Przeczytaj też: Nie musimy cierpieć, pomoc jest możliwa. Rozmowa z Lucyną Kicińską

Podziel się

4
3
Wiadomość

Niestety, sprawy obyczajowe, nawet te dotyczące nieletnich, są dziś takim samym „newsem” jak inne, dla zdecydowanej większości popularnych mediów. I to się nie zmieni. Z racji prawa do informacji, wolności mediów, transparentności życia społecznego i jego istotnych uczestników: polityków, dziennikarzy, urzędników, duchownych- niezależnie od tego, jaki skutek wywiera to na samych zainteresowanych albo na ich bliskich. Z racji oglądalności, słuchalności, klikalności także, o czym warto pamiętać. Stawia to poważne pytania o granice wolności słowa i mediów, nie przypuszczam jednak, aby coś się zmieniło, bo te wyznacza osobiste sumienie, które z karierą, też medialną, często nie współgra. Decyzje w takich wypadkach trzeba podejmować za każdym razem, a raczej jak jest „news” to robi się z niego użytek. Wieczny odpoczynek dla tego chłopaka, sił najbliższym.

Dlaczego znowu takie rozmywanie odpowiedzialności i winy? To nie było pisanie newsa o wykorzystaniu dzieci, tylko polityczna i medialna zemsta na polityczce. Sprawca od dłuższego czasu był już w więzieniu. Temat wyciągnięto akurat wtedy, gdy szukano haków na posłankę w związku z jej zaangażowaniem w zwalczaniu nadużyć w Lasach Państwowych. To nie był bezmyślny news, więc takie bagatelizowanie sprawy jest nie na miejscu.

czym polityczce??? ja pitolę… nowowmowa… siędzę w polityce od 95 roku ale takich jaj jakie są na scenie politycznej i medialnej, mam na myśli poziom i kulturę ludzi jeszcze nie było: wykorzystywanie w politycznych celach wszystkiego i nowomowa… skąd polityczka skoro płeć to tylko rola społeczna, słowo oddaje każdego człowieka bez względu i wglądu jak się czuje, za co uważa… ludzie… rzetelności w słowie pisanym i mówionym

Kobieta zajmująca się polityką, to polityczka. Tak jak kobieta zajmująca się leczeniem to lekarka. Feminatywy z języka wyrugował komunizm, czas przywrócić polszczyźnie dawny blask.

Bardzo mądre i mocne słowa. Dramat Mikołaja stał się głośny ze względu na tragiczne zakończenie, ale ile podobnych historii nie zostało ocenione pod względem wykorzystania medialnego ofiar tylko dlatego, że pokrzywdzeni nie przyznali się do cierpienia?
Za przykład wystarczą historia Kononowicza czy też dziewczyny (jak się okazało dotkniętej zaburzeniem) która zaistniała jako Maddie. Tu chciałabym otworzyć szerszy temat: media informacyjne wobec osób w kryzysach psychicznych. Przyzwyczailiśmy się do ostrożnego podchodzenia do depresji. Nie można tego samego powiedzieć o schizofrenii, CHAD i innych. Niedawno natknęłam się na artykuł „sensacyjny” o mężczyźnie chodzącym nago. W dodatku ze zdjęciami (trochę zapikselowanymi). Oczywistością dla każdego wrażliwego jest, że to nie temat dla mediów, a upublicznienie chwili kryzysu powoduje trudności w okresie remisji. Człowiek boryka się z poczuciem wykluczenia. To samo tyczy się mediów społecznościowych, gdzie „news” żyje poza kontrolą.

Bzdury Pan pisze. Przecież tu chodziło o to, by pokazać, że pedofilem był działacz partii opozycyjnej konkretnie PO. Nie chodziło o dobro tego dziecka bo w to nie uwierzę. Co do sumienia osobistego to proszę mieć świadomość, że w radio i tv, ktoś materiał musiał przygotować, ktoś inny zatwierdzić i wyemitować. Tu nie działał jeden człowiek, który może napisać sobie komentarz pod artykułem więc wygląda to na zorganizowaną akcję. Prawo do informacji też nie jest nieograniczone wszak są informacje tajne, zastrzeżone, ściśle tajne.

“Mikołaj w 2020 r. został wykorzystany seksualnie przez mężczyznę zaprzyjaźnionego z jego rodziną.” Ten sam mechanizm co w Kościele, nadużyć dokonuje ktoś kto zdobył zaufanie dziecka i uśpił czujność rodziny i otoczenia. Nie widzę większej różnicy czy oprawcą jest duchowny, czy wujek, czy inny “przyjaciel” rodziny.

Brak słów. Przytulam do serca wszystkie i wszystkich, którzy z takim doświadczeniem się zmagają.

Gdy patrzyłam na wpisy na TT z obu stron w tej sprawie, to jakbym patrzyła na polską wersję Tutsi i Hutu- żadna ze stron nie miała dobra dziecka na uwadze. To skrzywdzone dziecko stało się “kijem”, którym się okładali wzajemnie. Jedna z paskudniejszych rzeczy, jaką widziałam. Taki nasz chocholi taniec.
Nie ma chyba gorszego doświadczenia, gdy dziecko wykorzystuje osoba zaprzyjaźniona z rodziną.

Tak. Podzielam miażdżącą ocenę tych co ujawnili informację – w pierwszej kolejności za to, co mówili po wytknięciu im tego czynu, w szczególności po informacji o samobójstwie chłopca. Idą w zaparte i to jest gwóźdź do oceny ich standardów etycznych. Łagodniejszą ocenę mam o tych, co skorzystali z ich czynu by atakować – i przy okazji piętnując ujawnienie ofiary sami powiększali zasięg ujawnienia, też z motywacji politycznych, też traktując ofiarę instrumentalnie. „Dramat skrzywdzonego chłopca i jego rodziny został cynicznie wykorzystany do dyskredytowania politycznego przeciwnika” – w nierówny sposób, także przez media liberalne. Tego Autorka nie zauważa.